czwartek, 31 lipca 2014

DZIEŃ 3 - PARYŻ

 Ha, Paryż, miałem tu przyjechać z dziewczyną na wakacje. Kurwa, znowu. Byłą dziewczyną. Dolecieliśmy spokojnie, wszystko przebiegało bez problemu, ale na lotnisku zaczął się bajzel. Ruscy, kurwa bojówka z nimi współpracowała. Wiedziałem. Ale trudno, trzeba iść. Nie miałem czasu na celowanie, zdjąłem optykę i założyłem kolimator do M4A1. Nie wiem skąd oni się brali, ale im więcej ich zabiliśmy, tym więcej ich było. Pewnie te szmaty z Teheranu przekazali im informacje o nas i byli przygotowani na nasz przylot. Miało być pięknie, wyszło jak zawsze. Strzelaliśmy do nich przez jakieś może dziesięć minut, gdy nagle całe lotnisko upadło, ktoś podłożył ładunki pod filary i je wysadził. Wszyscy nasi przeżyli, wyszliśmy stamtąd. Wszędzie gdzie się pojawiałem był straszny chaos, bałem się przez chwilę powrotu po misji do domu. Szliśmy dalej, szukaliśmy tej zasranej atomówki. Dostaliśmy informacje z bazy, że niedaleko Wieży Eiffla jest magazyn, dość duży, kilkupiętrowy. Dostaliśmy się tam, staliśmy przed tym budynkiem, szybko zmodyfikowaliśmy broń pod tą sytuację. Tym razem M4A1 było idealne. Kolimator, tłumik, chwyt taktyczny i latarka. Perfekcyjnie. Weszliśmy szybko, zaczęliśmy sprawdzać wszystko po kolei, po cichu. I nagle coś jebło, znów ruscy. Zaczęła się strzelanina, znów wszędzie wybuchy, znów rozpierdol. 
-Flankuj lewą! – krzyknął medyk, Griggs. 
-Kurwa, podnieś mnie, dostałem! – Do Martineza szybko podbiegł Griggs, chcąc pomóc. 
Budynek obstawiła policja. Griggs widział, że nie da sobie rady wyciągnął go na zewnątrz i zlecił im pomoc mu. Griggs był w porównaniu do nich olbrzymem. 190cm wzrostu, 64 w łapie, czarny, wszyscy się go bali. Jednak okazał się być zajebistą osobą. Miał on M249, LKM, duży magazynek, pruł do przeciwników jak głupi. Wyczyściliśmy dolne piętra i piwnice, nic tam nie było. Ostatnie piętro było zablokowane. Pozostał szyb windy. Wspięliśmy się tam szybko i zaczęliśmy ostrzał. Trzynastu przeciwników, nie mieli z nami szans. Zaczęliśmy sprawdzać wszystkie pokoje i znaleźliśmy to. 
-Pierdolona atomówka, stary ogarniaj tu saperów! 
-Już, kurwa chwila. 
-Dawajcie tu saperów kurwa szybko, odbiór! – Griggs nigdy się nie pierdzielił z dowództwem. 
-Już wysyłam, zabezpiecz teren odbiór. 
Po godzinie dobił do nas oddział saperów, atomówka zabezpieczona, ale to nie dało nic. W radiu usłyszeliśmy, że bojówka teherańska znów zaczęła i zniszczyła jedną z atomówek. Trzystu czternastu amerykańskich żołnierzy zginęło w czasie wybuchu, baza wypadowa zniszczona. 
-Ja pierdole, stary, o co tu chodzi?! 
-Kurwa nie wiem. Tu jesteśmy bezpieczni jak na razie. Jestem ciekaw co u Wrighta. 
-On jest twardym skurwielem, da radę. 
-Przy mnie wymięka- Zaśmiał się Griggs.
Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Bojówka ma broń od ruskich w zamian za kradzież atomówek? W sumie logiczne, jednak coś nie grało. Generał Aldwin nie chciał mnie wysyłać dalej na misję, chciał mnie wycofać do domu. Przez kilka godzin z nim rozmawiałem i ustaliliśmy, że biorę tylko dzień wolnego. Cały dzień, ja pierdziele, tyle może się stać. Może ruscy.. Z resztą nie myślę o tym, mam wolne. Jestem w Paryżu, trzeba skorzystać. 
-Griggs, pedale, idziemy na browara? 
-Z Tobą wszędzie frajerze.- odpowiedział Griggs. 
Ogarnęliśmy się, wzięliśmy trochę pieniędzy i poszliśmy do baru. Trochę odpoczynku nam się przyda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz